Praca psychoterapeuty może być bardzo wynagradzająca i dająca dużo satysfakcji. Bywa jednak także trudna i obciążająca. Na co dzień w gabinecie spotykamy się z różnymi historiami, nieraz towarzyszymy pacjentom w najtrudniejszych momentach ich życia. Po pracy natomiast mierzymy się z naszymi własnymi problemami i wyzwaniami. Łatwo przy tym wszystkim zapomnieć o dbaniu o własny dobrostan.
Pracując z ludźmi w różnych sytuacjach życiowych, stajemy się świadkami ich emocji i przeżyć. Może to prowadzić do zmęczenia psychicznego i wypalenia zawodowego. Dbanie o nasze własne zdrowie psychiczne to nie możliwość, lecz konieczność, byśmy mogli pełnić naszą rolę z pasją, empatią i skutecznością. Troska o siebie to bardzo ważny element na drodze ku długotrwałemu spełnieniu zawodowemu i osobistemu.
Jak dbać o swój dobrostan jako psychoterapeuta?
Superwizja
To możliwość przegadania swoich trudności, wątpliwości związanych z danym procesem terapeutycznym. Pozwala nam zobaczyć inne perspektywy – tego, co dzieje się w danym procesie, a czasem po prostu utwierdzenia się w tym, że robię dobrą robotę.
Interwizja koleżeńska
Co dwie głowy to nie jedna. Świetnie jest mieć możliwość kontaktu z koleżankami/kolegami po fachu i przegadania z nimi swoich trudności. Zwykle jest to łatwiej dostępna opcja niż superwizja (na którą trzeba się umawiać z wyprzedzeniem).
Wsparcie koleżeńskie
Tutaj niekoniecznie mam na myśli wsparcie merytoryczne, ale możliwość pogadania o swoich emocjach z kimś, kto rozumie specyfikę tego zawodu.
Terapia własna
Mimo, że pracuję w nurcie, w którym uznaje się, że nie każdy potrzebuje terapii (i zgadzam się z tym), to uważam, że przy pomocy terapii własnej można poprawić jakość swojego dobrostanu w kontekście pracy zawodowej. Mimo świadomości swoich przekonań kluczowych czy schematów własnych możliwość omówienia ich z kimś jest wspierająca. Ponadto doświadczenie bycia „po drugiej stronie” i sprawdzenia pewnych technik na sobie może dawać większą pewność w ich stosowaniu.
Książki
Bardzo wspierająca jest dla mnie świadomość, że moja biblioteka jest bogata i że w razie utknięcia w jakimś procesie mam morze mądrości pod ręką (to takie tworzenie własnej skrzynki wsparciowej: książki, interwizja, superwizja…). Wiem, gdzie szukać wiedzy.
Techniki CBT, ACT i terapii schematów
Szewc bez butów nie chodzi – to czego uczę osoby na terapii, wykorzystuję również w swoim życiu: wyłapywanie zniekształconych myśli, dyskusja z myślą, tworzenie myśli alternatywnych, „zamykanie ust” krytykowi, wzywanie na pomoc zdrowego dorosłego, uważność, dekatastrofizacja, defuzja.
Optymalna ilość osób na terapii
Nie ma na to złotego przepisu – każdy będzie miał trochę inaczej. Może się to zmieniać w zależności od naszego doświadczenia zawodowego, ale też i tego, co dzieje się w naszym życiu poza pracą, jakie mamy aktualnie zasoby. Wspominając moje zawodowe początki, wiem, że ilość osób w terapii zdecydowanie nie służyła mojemu dobrostanowi (ale niestety nie miałam na to wtedy wpływu). Także – znów – uważność i sprawdzanie co jakiś czas, jak teraz mam.
Optymalna ilość obciążających procesów
Obciążających, czyli takich, które z jakichś powodów są dla nas trudniejsze – czy to z uwagi na nasze mniejsze doświadczenie w pracy z danym problemem (wtedy do rozpoznania, ile tych problemów, w których jestem mniej obeznana, mogę przyjąć na raz), czy to jakiegoś szczególnego kalibru emocjonalnego – np. osób po wykorzystaniu seksualnym czy osób z którymi w danym momencie może być mi trudno pracować ze względu na swoje prywatne doświadczenia (np. czy po śmierci rodzica jestem od razu gotowa na pracę z kimś kto przeżywa przedłużoną reakcję żałoby czy jeszcze nie mam takiej gotowości). Tutaj znów nie będzie na to złotego przepisu, bo każdy może mieć inaczej. To może być kwestia rozpoznania własnych granic (czy pracuję z każdym rozpoznaniem czy może któreś jest dla mnie szczególnie obciążające- wtedy warto określić sobie, jaka ilość danego problemu jest dla mnie do udźwignięcia).
Optymalna ilość sesji dziennie
Ile czasu jestem w stanie się skupić, czy potrzebuję przerw pomiędzy czy wolę zrobić sesje ciągiem. Można też pomyśleć o planowaniu sobie sesji (o ile to możliwe) i nie umawianiu tych trudniejszych dla nas pięciu pod rząd, tylko przeplataniu z innymi.
Urlopy/przerwy
Znów rozpoznanie – jak często potrzebuję, jak lubię je spędzać, czego mi w trakcie nich potrzeba i jakie są moje granice na nich. Osobiście pozwalam osobom, które są u mnie w terapii na kontakt w trakcie moich urlopów w sytuacjach kryzysowych, ale może być też tak, że ktoś ma inne granice i nie będzie w stanie wtedy wypocząć.
Odskocznia/ pasja
Coś, co pozwala się zdystansować i zająć głowę innymi obszarami niż praca- w moim wypadku to na przykład podróże.
Inne ważne obszary życia
Czyli nie stawiania wszystkiego na jedną kartę.
Rozpoznanie i czujność na czynniki przemęczenia
Rozpoznanie, co będzie wskazywać na to, że jestem przeciążona. Często mogą to być: na myśl o nadchodzących sesjach mam ochotę uciekać, myślę z niechęcią o nadchodzącej pracy, łapię się na tym, że nie słucham tak uważnie jak zwykle, odczuwam emocje, które nie są adekwatne to tego co dzieje się na sesji- to tylko kilka możliwych wskaźników, warto rozpoznać swoje i być na nie uważnym.
Dbanie o własne zdrowie psychiczne i fizyczne jest nieodzownym elementem pracy każdego terapeuty i specjalisty zajmującego się zdrowiem psychicznym. Regularne praktykowanie self-care pozwala nie tylko na lepsze radzenie sobie z obciążeniami zawodowymi, ale również na zapewnienie pacjentom najwyższej jakości opieki. Dbanie o siebie poprzez odpoczynek, rozwijanie pasji, dbanie o relacje interpersonalne i korzystanie z dostępnych form wsparcia to ważne kroki w kierunku utrzymania równowagi i zapobiegania wypaleniu zawodowemu. Pamiętajmy, że troska o własne dobrostan jest podstawą efektywnej i satysfakcjonującej pracy z innymi.
Martyna Tomczak-Wypijewska
Martyna Tomczak-Wypijewska – psycholog, certyfikowana psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, założycielka psychoterapia.po.ludzku.